Muffinki z czekoladą i chili...

... oraz alkoholem! A co jak szaleć to szaleć! Przepis, podobnie jak wcześniejsze z chili, pochodzi z książki "Diabelska kuchnia". Oznaczone jako średnio ostre, ale dla mnie były bardzo łagodne. W przepisie jest Anaheim, ale ja użyłam Super Chile sztuk 4 i nic nie piekło i nie bolało. Wyjątkowo smaczne, połączenie chili i czekolady od dawna cieszy się uznaniem, a w tych babeczkach jest po prostu fantastyczne. Porcja jest teoretycznie na 18 babeczek. Nie wiem jak wielkich foremek autor książki używał, ale ja w moich standardowych 4cm zrobiłam 19 babeczek a i tak jeszcze mi ciasto pouciekało na boki (nakładałam do pełna bo stwierdziłam że skoro zrobiłam 19 to bardziej nie wyrosną, o naiwności!). Przy napełnianiu do 3/4 wysokości foremki/foremki z papilotką pewnie wyjdzie ok 20.

Składniki:
  • 1 łyżka drobno posiekanego chili bez nasion (u mnie małe Super Chile)
  • 100 g gorzkiej czekolady
  • 3 łyżki wódki (ja użyłam 5 łyżek białego rumu, bo miałam otwarty, a wódkę nie)
  • 225 g miękkiego masła
  • 200 g drobnego cukru
  • 225 g mąki
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 4 jajka
  • 5 łyżek ciemnego rumu
  • 2 łyżki jasnobrązowego cukru
Czekoladę siekamy na drobno i wrzucamy razem z chili do miseczki. Zalewamy rumem lub wódką, mieszamy i zostawiamy na 2-3 godziny (mogą nawet całą noc poleżakować, jak się komuś nie śpieszy). Ciemny rum i brązowy cukier odkładamy z dala od zasięgu rączek, bo będą potrzebne na sam koniec. Całą resztę mieszamy jak to w przypadku muffinów. Masło ucieramy z cukrem i dodajemy pojedynczo jajka. Odkładamy mikser i ręcznie mieszamy z suchymi składnikami. Na koniec wrzucamy alkoholowe chili z czekoladą.
Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni. Ciasto nakładamy do 3/4 wysokości foremki. Nie polecam używania wyłącznie papilotek (pojedyncze foremki silikonowe też się mogą nie sprawdzić). Ciasto choć jest gęste, to i tak się "rozlewa" i niewygodnie przenosi, więc lepiej wykorzystać jakieś sztywniejsze formy. Pieczemy 20 minut (dla niemajacych termoobiegu jak ja: dodajemy jeszcze 5 minut z górną grzałką)

Do małego garnuszka wlewamy ciemny rum i brązowy cukier. Gotujemy na małym ogniu, aż się ładnie rozpuści.

Wyjmujemy muffinki z piekarnika. W każdej robimy wykałaczką kilka dziurek na środku. Dziurki zalewamy ciepłym syropem i odstawiamy do ostygnięcia. W ksiązce jest napisane, że szczelnie zamknięte można trzymać przez 3 dni (lub 3 miesiące zamrożone). U mnie i po 4 dniach były smaczne i pulchne. Pod moją nieobecność, moja bratanica wcięła ponoć 4. Nie otrzymałam żadnej skargi od brata i bratowej, żeby Młoda (lat 5) się jakoś dziwnie zachowywała, więc oznacza to, że dla dzieci też są niegroźne 

Te dziury z boku muffinek są po silikonowych foremkach, które stały na blaszce. Mam  za mały piekarnik do takich ilości ;)

Plamy na górze to ślad po nie do końca wchłoniętym syropie. Po godzinie nie było już po nich śladu. Smacznego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz