Składniki:
- 1 łyżka drobno posiekanego chili bez nasion (u mnie małe Super Chile)
- 100 g gorzkiej czekolady
- 3 łyżki wódki (ja użyłam 5 łyżek białego rumu, bo miałam otwarty, a wódkę nie)
- 225 g miękkiego masła
- 200 g drobnego cukru
- 225 g mąki
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 4 jajka
- 5 łyżek ciemnego rumu
- 2 łyżki jasnobrązowego cukru
Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni. Ciasto nakładamy do 3/4 wysokości foremki. Nie polecam używania wyłącznie papilotek (pojedyncze foremki silikonowe też się mogą nie sprawdzić). Ciasto choć jest gęste, to i tak się "rozlewa" i niewygodnie przenosi, więc lepiej wykorzystać jakieś sztywniejsze formy. Pieczemy 20 minut (dla niemajacych termoobiegu jak ja: dodajemy jeszcze 5 minut z górną grzałką)
Do małego garnuszka wlewamy ciemny rum i brązowy cukier. Gotujemy na małym ogniu, aż się ładnie rozpuści.
Wyjmujemy muffinki z piekarnika. W każdej robimy wykałaczką kilka dziurek na środku. Dziurki zalewamy ciepłym syropem i odstawiamy do ostygnięcia. W ksiązce jest napisane, że szczelnie zamknięte można trzymać przez 3 dni (lub 3 miesiące zamrożone). U mnie i po 4 dniach były smaczne i pulchne. Pod moją nieobecność, moja bratanica wcięła ponoć 4. Nie otrzymałam żadnej skargi od brata i bratowej, żeby Młoda (lat 5) się jakoś dziwnie zachowywała, więc oznacza to, że dla dzieci też są niegroźne
Te dziury z boku muffinek są po silikonowych foremkach, które stały na blaszce. Mam za mały piekarnik do takich ilości ;)
Plamy na górze to ślad po nie do końca wchłoniętym syropie. Po godzinie nie było już po nich śladu. Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz