Be jealous

Dawno o moich chili nic nie pisałam. A są piękne. Cudowne wręcz! Nowa trucizna sobie z przędziorkami poradziła, więc spokojnie sobie rosną. Dziś ścięłam kilkanaście papryk z kilku krzaków, ale na prawdziwe zbiory jeszcze trzeba poczekać. Choć w tym roku będą wyjątkowo obfite. Praktycznie z każdego kwiatka mam zawiązkę owoców. Papryki, które przywiozłam z Londynu, także wspaniale owocują. Niestety ich dojrzewanie opóźniła strasznie długa zima. W zeszłym roku o tej porze zebrałam już 0,5 kg papryki. Tym razem ledwie garść. Ale nie szkodzi. Do cierpliwych świat należy, a raczej piękne chili. Do końca października jeszcze wiele owoców zbiorę :) A teraz czas na zdjęcia :)



 

Dwa gatunki nieznane. Oba otrzymane od cioci, która z kolei dostała je od swoich sąsiadów z działki. A oni mówią na nie "czuszka". Z tym, że czuszka to nie gatunek. Tak na każdy rodzaj ostrej papryki mówią na Węgrzech. Odmian chili jest około 350, dlatego dopasowanie odpowiedniej nazwy jeszcze trochę mi zajmie. Dużym ułatwienie będzie po ich spróbowaniu - w zależności od ich ostrości, będę mogła je porównać do znanych mi gatunków i szukać pasującej w odpowiedniej skali. Podpowiedzią będzie też sposób rozrastania się krzaków. Żółta rośnie standardowo - z pnia idą gałązki, a z nich owoce rosną w górę. Czerwona natomiast rośnie w górę i na boki. Idealnie by pasowała do wiszącej doniczki. Tu owoce też rosną w górę.




New Mexican - kupiłam paprykę w Lidlu i z nasion wyrósł mi jeden biedny krzaczek. Dziś krzaczek jest już szeroki i ma wspaniałe owoce. Co prawda nie są tak imponujące, jak te które kupiłam w sklepie. Ale wynika to z warunków, w których moje rosną. Doniczka nigdy nie zastąpi kawałka ziemi. No i ta wredna zima... Ale owoce i tak są piękne. Grube, mięsiste i już ładnie zmieniły kolor. Obecnie są nawet podobne do pepperoni, ale różnica pomiędzy nimi jest wyraźnie zauważalna. Pepperoni zawsze rosną jak najbliżej pnia, są ciężkie i gałęzie nie byłyby w stanie ich udźwignąć. New Mexican są lżejsze, gdy wyschną stają się przeźroczyste. Dlatego mogą rosnąć na gałązkach nawet mocno oddalone od pnia. Wyjątkowo łagodna, rzadkość wśród moich roślin.


To dwulatka, także jeszcze gatunek nieokreślony. W zeszłym roku kupiłam ją w Lidlu - miała być fioletowa cubana, choć łagodna. Tak długo je trzymałam na krzaku, aż wszystkie wyschły, ale koloru nie zmieniły. I są lekko ostre. Gdy brałam ją ze sklepu wyglądała marnie - kilka owocków, traciła liść za liściem. Po dwóch tygodniach kwarantanny okazało się, że zaatakował ją przędziorek. Trucizna podziałała i obecnie krzak wygląda genialnie. A z każdego kwiatka jest owoc i to bardzo duży. Jestem wyjątkowo dumna z tego, że udało mi się ją uratować i dzisiaj może cieszyć moje oczy i podniebienie.



Także dwulatka - Habanero czerwone. Zazwyczaj habanero miałam tylko roczne, ale ten krzaczek był na tyle malutki, że mogłam ją przezimować. Niestety chyba jej to nie służy. Kwiatów ma dużo, ale owoce są mniejsze niż u tegoroczniaków. Niebezpieczne dla sercowców ;)



Bird's Eye - jeszcze całe zielone. Ślicznie rosną, zarówno na dwulatce, jak i na tego rocznym krzaku. Ostre!
 

Praerie Fire - na początku mylona z Super Chile, ale w końcu udało mi się znaleźć jej prawidłową nazwę. Słabsza od Bird's Eye, ale niedoświadczeni i tak będą cierpieli.


Cóż. Trochę jestem zaskoczona. Bo pepperoni mi się zgubiło i nie mogłam znaleźć. I dziś, przy robieniu tych fotografii, chyba się znalazła. Dowiem się, jak zacznie się czerwienić. Jest za gruba na cayenne, no i zakręcona. A jednocześnie rośnie przy pniu. Niestety karteczki z podpisami się pogubiły i poodlepiały, więc się pomieszało i taki tego efekt. Trzeba czekać, aż dojrzeją.


W notce o sianiu chili pisałam o pudełku, w którym zasiałam pomieszane nasiona. Niestety większość z nich nie wyrosła. Ale 3 krzaczki niewiadome są. Jeden jeszcze nie owocuje, ale dwa pozostałe to chyba cayenne. W każdym razie są cienkie, proste i rosną przy pniu. Już nie mogę się ich doczekać, szczególnie, że od trzech lata tego krzaka nie miałam. Ostrość jak Bird's Eye.



Jedne z londyńskich nasion - Jalapeño. Śliczne, grube, wręcz podręcznikowe. I jest ich mnóstwo! W skali 4 - porównywalne do Tabasco - w końcu jest z nich robiony.




Kolejne londyńskie - Cherry. Małe, okrągłe, wielkości czereśni. Cudo! Jak dojrzeją, mam zamiar je zamarynować. Są bardzo łagodne (w skali mają wynik 1), nadają się dla osób, które ostrego nie potrafią jadać, ale by chciały. Czekam na czerwony kolor.



 Aji Crystal - także z Londynu. Ostrzejsze od Jalapeño, słabsze od Bird's Eye. Bez podpisywania doniczki od razu wiedziałam, że to ten gatunek. Wystarczy spojrzeć na kwiaty. Wszystkie z gatunku Aji, mają je bardzo charakterystyczne. W Aji Crystal są dwukolorowe, białe na końcach płatków, zielonkawe przy środku, z białymi pręcikami. Żadna inna z moich papryk takich nie ma.




Frigitello. Papryka łagodna, ale o bardzo nietypowym kształcie. Każdy owoc jest pokrzywiony. Tak jakby zwykłą paprykę ktoś wziął i zassał od środka, aż do "odchudzenia" jej do tego kształtu. Ciężka i mocno się trzyma na krzaku. Czekam na kolor czerwony.


Kolejna nienazwana. Roboczo nazywamy ją marchewką - ze względu na jej charakterystyczny kolor. W zeszłym roku na krzaku na raz było 30 owoców, tak że roślina była cała pomarańczowa. W tym roku jeszcze wygląda dość skromnie, ale bardzo późno wyrosła.




Hungarian Hot Wax - nazwa bierze się z jej koloru - woskowego. Ale dochodzi aż do pomarańczowego. Grube, mięsiste i długie papryki. Na krzaku jest ich 6. Nie dałby rady więcej utrzymać. W tej chwili nie ma na nim ani jednego kwiatka więcej. Dopiero, gdy je zetnę, pojawią się nowe pączki i zakwitnie drugi raz.



Ostatnia z hodowanych - Paper Lantern, najostrzejsza - nawet mocniejsza od Habanero. Nie ma jeszcze owoców, pączki dopiero się rozwijają, ale mam z nią mały problem. Otóż jej kwiatki są miniaturowe - rozłożony ma zaledwie 0,5 cm. Pozostałe mają większe. Nie wiem jeszcze jak będą się rozrastały. Wielka niewiadoma, ale już nie mogę się ich doczekać.

W tym roku moje zbiory będą wyjątkowo obfite. Już zaczynam przebierać w przepisach, aby znaleźć najlepiej odpowiednie dla konkretnych gatunków. Jak mocniej dojrzeją, znowu się pochwalę :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz