Pierogi z kaszą i wątróbką

Jeśli chodzi o pierogi, to jestem ich ogromną fanką. Chyba jedyne jakich nie lubię to ruskie. Za to z serem i budyniem, kapustą i grzybami lub kaszą i wątróbką uwielbiam. Uwielbiam na tyle, że nagle potrafię w siebie wcisnąć dwa razy większą porcję, niż normalnego obiadu. Nie wiem jakim cudem. Kiedyś w życiu mi by do głowy nie przyszło, że średnio lubiana wątróbka może przybrać dla mnie super atrakcyjną formę. Ale pewnego dnia moja ciocia (ta od której dostałam ostatnio brzoskwinie), skarbnica kulinarnych przepisów, przyjechała do nas robić zielone pomidory. Cały dzień im z mamą zeszło, i ciocia stwierdziła, że w takim razie ona na obiad pierogi zrobi, bo to szybko pójdzie. Serowych wtedy też jeszcze nie lubiłam. Ona zrobiła je w taki sposób, że zjadłam wszystkie. I nie pytajcie jakim cudem pierogi z serem i budyniem oraz pierogi z wątróbką i kaszą zjedzone na ten sam obiad nie wywołały u mnie sensacji żołądkowych. Do tej pory sama się nad tym zastanawiam :) Tak nam wszystkim zasmakowały, że nie było rady, mama musiała wziąć przepis i od tej pory, gdy grzybów już nie ma lub jeszcze nie ma, a przyjdzie nam ochota na obiad z pierogami, robimy właśnie te wątróbkowe. Przepis banalny, ale roboty dużo, bo z tej porcji wychodzi ich około 80, jak ktoś robi mniejsze to nawet do 100 dojdzie.

Ciasto:
- 1 kg mąki
- trochę ciepłej, przegotowanej wody

Farsz:
- 600g wątróbki
- 2 torebki kaszy gryczanej (czyli 400g jak ktoś woli sypaną)
- 1 cebula (wielkość wg uznania)

Mąkę wysypujemy na stolnicę. Na środek górki wylewamy po trochu ciepłej wody i zagniatamy, jak trzeba dolewamy wody. lepiej nie przesadzać z jej ilością, bo jak za dużo się naleje, to wtedy trzeba będzie więcej mąki dosypać, a wtedy farszu może nie wystarczyć :P Ciasto jest dobre gdy się już nie rozpada, nie ślimaczy, tylko jest sprężyste i elastyczne.

Wątróbkę króciutko gotujemy, tylko żeby się ładnie sparzyła. Cebulę kroimy w kostkę i smażymy na oleju lub niepoprawnym politycznie smalcu, aż się ładnie zrumieni. Kaszę gotujemy wg przepisu na pudełku.
Wątróbkę, kaszę i cebulę przekręcamy przez maszynkę do mięsa na średnich oczkach. Najlepiej ze dwa razy, bo się lubi okręcać na śrubie. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem (i chili jak ktoś lubi). Prawdopodobnie farsz jest trochę suchy, więc dodajemy do niego 2-3 łyżki oliwy z oliwek.


Stolnicę lekko podsypujemy mąką (nie przesadzać, bo się ciasto za suche zrobi i nie będzie się chciało kleić).  Ciasto cieniutko wałkujemy i wycinamy szklanką kółeczka.





Na kółeczko kładziemy pół łyżki farszu i lekko go dogniatamy, żeby nie przeszkadzał w lepieniu. Składamy kółeczko na pół i mocno dociskamy do siebie końce. Uwaga, żeby się ciasto nigdzie nie naruszyło, bo potem wszystko powypływa.




Uformowane pierożki wrzucamy na gotującą się wodę. Przy wrzucaniu najlepiej policzyć ile poszło, żeby się nie pogubiły (lubią się czasem do dna przylepić). Mieszamy co jakiś czas drewnianą łychą, metalowa mogłaby je pokaleczyć i farsz by wypłynął, a pieróg z rozwodnionym farszem mimo wszystko smaczny nie jest. Gdy już sobie wesoło dryfują na wierzchu wyciągamy na durszlak (tu już można metalową :)) i lekko opłukujemy zimną wodą. Podajemy polane zarumienioną na oleju cebulką :)





Ponieważ porcja jest dość spora, to część może zostać na drugi obiad. Jeśli się nie lubi jeść przez dwa dni tego samego, można je spokojnie zamrozić po ugotowaniu. Wystarczy poukładać warstwami w pudełku, każdą warstwę posmarować oliwą z oliwek. I tak zamrożone mogą sobie leżeć nawet 2-3 tygodnie. Po rozmrożeniu albo wrzucamy je na gotującą się wodę, albo na patelnię. Usmażone też są super :) Smacznego!


2 komentarze:

  1. Pierogi - wiesz jak przemówić do apetytu. Mamy podobne gusta, z ruskimi ja jestem definitywnie na nie, wolę ser w innej postaci. Faworytami są też pierogi z owocami, liczę, że pojawią się takie kiedyś u Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. W zeszłym roku robiłam z jagodami, moja bratanica zjadła wszystkie :) W tym roku jagód niestety było mało i nie było z czego przetworów robić, ale chyba powinnam mieć jeszcze jakieś w piwnicy ;) A w razie czego zawsze pozostają nieśmiertelne banany :D

    OdpowiedzUsuń