W domu przygotowujemy go na dwa sposoby:
- obiadowy zabielony śmietaną, z burakami i jajkiem, a do niego kartofle lub krokiety
- kolacjowy/imprezowy/chorobowy, na ostro z ziołami, burakami i można go pić solo lub z krokietami lub pasztecikami.
Przy obiadowym zazwyczaj jest więcej ceregieli (np. trzeba pamiętać o ugotowaniu jajek, a dość często przypominamy sobie o tym dosłownie na minutę przed podaniem obiadu lub co gorsza w trakcie jedzenia!). Do tego koniecznie musi być na mięsie, śmietanę trzeba odpowiednio rozrobić przed wlaniem do zupy, żeby się nie porobiły grudki itp, itd.
Kolacjowy w moim wykonaniu natomiast to kwintesencja prostoty i dobrych przypraw. Taki barszczyk na drugi dzień po imprezie skutecznie niweluje wiele dolegliwości żołądkowych, a jeszcze w trakcie jej trwania pomaga przetrawiać mieszanki jedzeniowo-alkoholowe, w trakcie choroby doskonale rozgrzewa i odtyka nos :)
Porcja na 6 bulionówek:
- 1 litr bulionu
- 1 litry wody
- 2 średniej wielkości buraki
- łyżka octu jabłkowego
- majeranek, pietruszka, bazylia (mogą być suszone, a nawet w torebki, choć moje suszone akurat pochodzą z doniczek ;))
- trochę zmielonego kolorowego pieprzu
- chili mielone
- 2 kulki ziela angielskiego i 2 małe listki laurowe
- jak oprócz pikantnego lubicie też słone, to trochę soli lub magi lub ziarenek smaku (albo innego warzywnego glutaminianu sodu)
Do gotującego się wywaru z buraka z rosołem pewnie trzeba dolać trochę wody: przegotowanej, najlepiej wrzącej. Wrzucamy też ziele angielskie, listki laurowe, zioła: po dużej szczypcie (albo dwóch mniejszych). Buraki trzemy na tarce o grubych oczkach i wrzucamy do zupy. W tym momencie dolewamy do zupy ocet jabłkowy (ja użyłam z ziołami) - zapewnia ładniejszy kolorek i lepszy smak. Można użyć też octu winnego, zwykłego lub na czubku noża kwasku cytrynowego. Gotujemy kilka minut i sprawdzamy smak. W tej chwili zaczyna się doprawianie.
Clue dobrego barszczyku jest jego odpowiednie doprawienie: nie może być łagodny, bo to nie jest zwykły obiadowy, ale jak się przesadzi to nikt tego nie zje. Jeśli chodzi o słoność to: kilka kropli magi lub 2 szczypty soli lub pół łyżeczki warzywka to max. Inaczej nikt tego nie zje. Pieprz kolorowy można zstąpić łagodniejszym białym. Chili najlepiej sypać z dozowniczka z drobnymi oczkami - parę machnięć, czekamy kilka minut i próbujemy. Jest dobry w momencie kiedy po spróbowaniu na języku po chwili odczuwa się delikatne pieczenie. Dlatego nie podaję konkretnej wartości - dla mnie z reguły jest to pół łyżeczki mieszanki różnych gatunków. Natomiast, dla niektórych pieprz jest zabójczy, więc trzeba sprawdzać jaka dawka dla kogo jest odpowiednia.
Jak już zupa jest w sam raz to wystarczy ją porozlewać do bulionówek i gotowe. Świetnie pasuje do pasztecików z mięsem, krokietów, ale taki bez dodatków też jest doskonały.
Żeby dostać się do bulionówek, musiałabym przedrzeć się przez 2 komplety chwiejnych miseczek deserowych lub dwa komplety szklanek, dla jednej osoby szkoda zachodu, więc użyłam do tego celu kubka na gorącą czekoladę - wielkość ta sama :D
Smacznego! :)
Uwielbiam barszcz, zgadzam się, że jest świetny na każdą okazję i chorobę. Na deszcz za oknem też, nie przestaje wprawdzie padać, ale jakoś cieplej się robi.
OdpowiedzUsuń