Po kolejnej przerwie

Ostatnio cierpię na całkowity niedostatek czasu. Nawet nie wiem, kiedy tak szybko ucieka. Albo doba jest za krótka, albo na nowo muszę przeanalizować mój system zarządzania czasem. A może to po prostu już TA pora na zimową depresję? Nie znoszę zimy, najchętniej w ogóle spod koca bym nie wychodziła. Ale taka nie-zima jest jeszcze gorsza. Szaro, buro, nie wiadomo czy ten śnieg będzie czy nie. Jakby spadł tak raz a porządnie, a potem pojawił się ostry mróz, to by było dobrze. Z reguły jak jest dużo śniegu i jest bardzo zimno, świeci słońce i już to mi wystarczy. Kij z zimnem, śniegiem itp. Mnie najbardziej słońca brakuje. Normalnie jestem jak bateria słoneczna, co po kilku pochmurnych dniach już nie działa. Jednym ze sposobów walki z zimową depresją, są letnie smaki. A co może być bardziej letniego od kokosa i ananasa? Zrobiłam więc z nimi muffinki. Smak wspaniały, choć mam do nich kilka uwag, ale o tym na końcu notki.



Muffinki z ananasem i wiórkami kokosowymi.
  • 200 g mąki pszennej
  • 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 50 g wiórków kokosowych
  • 250 g ananasa (świeżego)
  • 1 jajko
  • 150 g cukru
  • 100 g oleju słonecznikowego
  • 250 g jogurtu naturalnego (3,5%)
  • 1 łyżka likieru kokosowego

Piekarnik nastawiamy na 180 stopni.

Mąkę przesiewamy do miski razem z sodą i proszkiem do pieczenia. Dodajemy wiórki i mieszamy.


Ananasa kroimy w drobną kosteczkę.

W osobnej misce ucieramy na gładką masę jajko z cukrem. Dodajemy olej, jogurt i likier.


Do mokrych składników dorzucamy suche i mieszamy do połączenia składników. Na koniec dodajemy ananas.



Muffinki nakładamy do foremek i szybko do nagrzanego piekarnika. Pieczemy ok 40 minut (w wersji gazowej). Posiadacze termoobiegu, pewnie będą mieć gotowe w ciągu 25 minut. Ale patyczkiem trzeba sprawdzić. Upieczone zostawiamy jeszcze 5 minut w piekarniku.

Jedyne, które nie nawiały z papilotek. Co oznacza, że choć blacha i silikonowe foremki nie są w stanie utrzymać kształtu uciekającego ciasta, to już podwójny papier tak. I jak to logicznie wytłumaczyć?

Robiłam je po raz pierwszy z przepisu zamieszczonego w gazetce "Ciasta i desery". W tej samej gazetce jest przepis na inne muffinki ananasowo-kokosowe, które zawsze mi wychodzą perfekcyjne. Te natomiast okazały się pokraczne. Robiłam podwójną porcję, ponieważ przy dzieciach mojego brata, żadne wypieki długo nie przetrwają. W gazetce podali, że z tych składników wychodzi 12 muffinek, czyli logicznie mi powinny wyjść 24. Guzik prawda, wyszło 29. A gdybym wiedziała, jak będą wyglądać, to pewnie bym i do 35 dobiła. Ciasto jest rzadkie, więc z reguły jakoś specjalnie wysoko nie rośnie. Ale napełniłam do 2/3 wysokości moje blachy. Ciasto się po nich rozlało, z silikonowych papilotek też uciekło i porobiło placki na blasze. Jedynie w podwójnych papierowych papilotkach utrzymały jakoś kształt. Do tego strasznie ciężko było je wyjąć, po prostu rozlatywały się na kawałeczki. Są naprawdę smaczne, ale niestety nie nadają się na elegancki deser. Jeśli ktoś wpadnie na pomysł, gdzie w przepisie tkwi błąd, proszę o info :)

No i oczywiście Smacznego! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz