Drugie Żniwa

Przyszedł czas na kolejne cięcie chili. Liście na większości krzaków spadają i robią się żółte. Niestety, ale większość z nich już długo nie porośnie. Mam kilka krzaków, które bardzo chcę przezimować, ale czy się uda, to jedna wielka niewiadoma. Brat przyleciał z Londynu na urlop i przywiózł mi nawozy do chili. Może za ich pomocą uda mi się trochę wzmocnić moje ukochane roślinki. Szczególnie te, których mam zaledwie po jednym krzaczku. Zauważyłam, że chili, które mają już 2 i 3 lata, zdecydowanie lepiej owocują, są bardziej odporne na zmiany pogodowe i ataki szkodników. Ale żeby taką papryczkę przechować, trochę wysiłku trzeba w to włożyć.

Dwulatka Bird's Eye już ma dość tegorocznego sezonu

Właściwie liści nie ma prawie wcale. Potraciła, bo nie ma siły ich utrzymywać: albo owoce, albo liście - z owoców są nasiona, z liści nie ma nic, więc postawiła na opcję, która pozwoli gatunkowi przetrwać. Ale ja tak łatwo jej nie odpuszczę. Najpierw ścięłam wszystkie czerwone papryczki, a potem łyse gałęzie. Zostawiła jedynie te z dojrzewającymi owocami oraz wypuszczające drobne listki.

Po zimie dostanie jeszcze nową ziemię i doniczkę. Gdy zetnę ostatnie owoce, zacznę ją karmić nawozem.

Podobnie postąpiłam z pozostałymi gatunkami, ale w ich przypadku nie jest to tak drastycznie widoczne, ponieważ jeszcze całkiem nieźle się trzymają. Daję więc zdjęcia przed ścięciem owoców.


Żółta Habanero.

Czerwona Habanero. Ten krzak też już miał dość. Zamiast ścinać owoce, po prostu je zrywałam. Jak wiśnie. Tak słabe już były. Kilka zostało na krzaku, ale to brat weźmie sobie świeże do Anglii.

Trzylatka. Maja kota ją uwielbia. Kiedyś myślałam, że zżera ją jakiś pasożyt. Przyczyna dziur w liściach ujawniła mi się w środku nocy. Zostałam obudzona przez głośne podgryzanie czegoś przez mojego futrzastego szkodnika. Okazało się, że to właśnie Cholera wcina liście. Papryka wylądowała w innym pokoju, została otoczona kaktusami i w ten sposób przeżyła zimę. Co roku mam z niej największy zbiór. przy okazji okazała się wyjątkowo odporna na przędziorka i mączlika. Mimo to do tej pory nie udało mi się poznać nazwy tego gatunku.

Super Chile. Papryczka, która lubi zmieniać kolory w trakcie dojrzewania. Wszyscy moi krewni się nią zachwycają i koniecznie chcą jej sadzonki. Ale nikomu z nich nie udało się wyhodować tak pięknych okazów jak moje. Próbowałam im wytłumaczyć, że ona lubi jak jej się okazuje miłość i zachwyt: trochę pogłaszcze, usunie stare listki i kwiatki, coś miłego powie. Niestety nie biorą tego na poważnie, a potem się dziwią, że ja te papryki chyba czaruję, skoro takie piękne mi rosną.

Kupiona w tym roku, w jednym z dużych marketów. Podpisana: Capsicium, bo oczywiście to wiele mówi, mianowicie, że to papryka... Tyle to i ja wiem. Myślałam, że to Shipkas, ale niestety owoce rosną zupełnie nie tak, no i kształt nie pasuje. Więc kolejna pomarańczowa niezidentyfikowana. Po prostu marchewka :) Ale owoców ma mnóstwo, często musiałam obrywać nadmiarowe bo nic by z nich i tak nie było, a niepotrzebnie marnowałaby na nie siły. Jedna z moich planowanych do przezimowania.


Efektowne zbiory, prawda? :) Niecały kilogram, ale wierzcie mi, taka ilość może zabić :)

Nawóz, który dostałam od brata. Niestety to najlepsze zdjęcie, które udało mi się zrobić. Jedna butelka ma 500 ml. Stosuje się na młode roślinki po 5ml/1l wody, a na kwitnące (od pojawienia się zaczątków kwiatów) 10ml/1l. Nawóz zawiera różnorodne metale, choć w niewielkich ilościach, raczej nie nadaje się do podlewania już owocujących krzaków. Tylko do wzmacniania i ochraniania roślin, kiedy są najdelikatniejsze.

I na dziś to by było na tyle :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz