Strucla last minute!

Notka miała być wczoraj, ale niestety przez te zimowe roztopy rozłożyła mnie choroba. Ale nie martwcie się, nawet jeśli zabierzecie się za struclę z dzisiejszego przepisu jutro rano, na pewno zdążycie przed pierwszą gwiazdką. Idealny przepis dla tych, którzy jednak się z pieczeniem nie wyrobili. U mnie w domu to obowiązkowy punkt na Wigilię. Ponieważ jest postna, cały dzień się nią zajadamy, żeby dotrwać jakoś do wieczerzy. Z porcji wychodzą 2 strucle: jedna zostaje u nas, a druga wędruje do mojego brata.


Masa makowa 
  • 6 żółtek
  • 2 szklanki cukru
  • 10 dag masła
  • 4 szklanki maku
  • bakalie (u mnie: rodzynki, żurawina, migdały, daktyle, orzechy, morele, papaja)
  • aromat migdałowy
Mak parzymy i mielimy w maszynce. Żółtka ucieramy z cukrem i masłem na gładką masę. Dodajemy aromat i mak i dokładnie łączymy.

Migdały obieramy ze skórki, rodzynki i żurawinę parzymy wrzątkiem i wszystkie bakalie kroimy na małe kawałki. Dodajemy do maku i dokładnie mieszamy.

Ciasto:
  • 0,5 kg mąki
  • kostka margaryny (25 dag)
  • 0,5 szklanki śmietany
  • 5 dag drożdży
Wszystkie składniki zagniatamy i odstawiamy na 2-3 godziny do wyrośnięcia.

Jak już sałatka gotowa i dom ogarnięty, to wracamy do ciasta. Wałkujemy na 0,5 cm i wykrawamy prostokąt wielkości blachy do pieczenia. Smarujemy ciasto przygotowaną masą makową i zawijamy jak roladę. Wierzch smarujemy pianą ubitą z białek i posypujemy cukrem pudrem i waniliowym. Pieczemy ok. 50 minut w temperaturze 200 stopni.


W tym roku trochę więcej ciasta nam wyszło (robione z podwójnej porcji), maku też zostało i trzeba było to jakoś zużyć. No to robimy babeczki.

Foremki smarujemy margaryną. Wylepiamy cienko ciastem i do każdej nakładamy łyżkę maku. Na mak kładziemy łyżeczkę piany z białek, na to orzecha włoskiego i trochę kandyzowanych owoców. Pieczemy ok 25 minut w 200 stopniach.


Mamy 30 foremek i tyle babeczek wyszło. Ale maku ciągle zostało. No to skorzystałam z najszybszej alternatywy: kupiłam rolkę ciasta francuskiego i pocięłam na 15 kwadratów. Każdy zginałam w trójkąt, do środka ładowałam mak i dokładnie zalepiałam. Pieczemy 15 minut w 200 stopniach i 5 minut z górną grzałką - do zrumienienia.

A miałyśmy z mamą tyle nie piec w święta. Jak zwykle nie wyszło...
Przy okazji odkryłam, że pierniczki, które tydzień temu robiłam, mają zdolność do parowania. Nagle znikła ich cała masa, choć winnych brak. Choć dziś dzieci brata się przyznały, kiedy zostały przeze mnie przyłapane podczas kombinowania, jak się dostać do tych umieszczonych wysoko na szafie. Nawet nie trzeba ich dekorować, żeby błyskawicznie znikały :)

Przy okazji chciałabym Wam złożyć najserdeczniejsze życzenia. W ten magiczny czas niech Wam towarzyszy miłość i szczęście. Żebyście spędzili je spokojnie w gronie rodziny i przyjaciół. A wszystkie wasze świąteczne marzenia niech znajdą spełnienie pod choinką i w nadchodzącym Nowym Roku. 

Głównym składnikiem jest zdrowie,
które należy wymieszać z ogromem miłości.
Dwie łyżki pomyślności, kapkę radości.
Szczyptę życzliwości dodawać powoli wraz z odrobiną uśmiechu.
Odsączyć z trosk i przygnębienia.
Dla smaku dodać odrobinkę zaufania,
według własnego uznania dodać urody lub sławy, jak kto woli.
Ozdobić wszelakimi uczuciami.
Piec cały rok w rodzinnej atmosferze.
Zdrowych i Wesołych Świąt




No i oczywiście Smacznego! :)

1 komentarz:

  1. Chyba jestem gotowa ze wszystkim i nie muszę nic dopiekać, ale jak patrzę na te cudowne babeczki ... to chyba wiem co zrobię na sylwestra! :)
    Wesołych, pięknych i zdrowych Świąt Ci życzę :)

    OdpowiedzUsuń