Wiesz, ja to jeszcze sobie wezmę dokładkę...

Uwielbiam zupy. Choć rosół nie za bardzo, ale inne, wykonanie na jego bazie, zawsze chętnie zjadam. Oczywiście to już nie te czasy, kiedy na stole zawsze musiał być dwudaniowy obiad. Nie tylko nie mam czasu, aby się w to bawić, ale też staram się robić takie dania, żeby jedna ich porcja wystarczyła za cały obiad. Jest jednak taka zupa, która jest sycąca, ale jednocześnie tak smaczna, że trudno poprzestać na jednym talerzu. Gdy mieszkałam z rodzicami, zawsze robiony był pełen gar fasolki po bretońsku, bo każde z nas: moi rodzice, bracia i ja, braliśmy jeszcze dokładkę. A jeśli zostało, to wykańczaliśmy ją na kolację. Do tego była gruba kromka świeżego, chrupiącego chleba (mój brat kroił taką na prawie pół bochenka, bo co będzie trzy razy do chlebaka chodził) i przepis na idealny obiad gotowy. I w dodatku całkiem niedrogi w wykonaniu. Należy tylko pamiętać, że fasolę trzeba namoczyć dzień wcześniej, inaczej nie będzie się nadawała do jedzenia. Z podanej porcji wychodzi dość spory gar zupy, więc z reguły przygotowuję ją na dwa dni.


Fasolka po bretońsku
  • kawałek kości wędzonej
  • pół kilo fasoli typu duży jaś
  • przecier lub koncentrat pomidorowy
  • 2-3 kawałki kiełbasy śląskiej
  • duża cebula
  • suszony majeranek
  • ziele angielskie i liście laurowe
  • przyprawy: szczypta chili, sól, pieprz, trochę curry lub kurkumy
  • tłuszcz do smażenia (np. olej)
Dzień wcześniej znajdujemy odpowiednio duży garnek (taki, żeby wsypana fasola zakrywała w nim nie więcej niż 1/4 objętości), płuczemy fasolę i zalewamy wodą aż do wysokości garnkowych uszu (mniej więcej 5 cm poniżej brzegu). Zostawiamy tak na całą noc. Moja fasola tak pięknie napęczniała, że rano musiałam przelewać wszystko do większego garnka 😀

Rano do fasoli wrzucamy kość wędzoną i zaczynamy gotowanie - na średnim ogniu i pod przykryciem. Do wody możemy dorzucić trochę bulionu, ale wtedy uwaga z ilością soli, aby nie przesadzić! Co pół godziny sprawdzamy poziom wody i ewentualnie uzupełniamy ubytki. Po pierwszej godzinie gotowania możemy dodać przyprawy: 4 kulki ziela angielskiego, 4 liście laurowe, chili, sól, pieprz, curry i dużą ilość suszonego majeranku. Mieszamy i zostawiamy na kolejną godzinę gotowania, pamiętając o uzupełnianiu wody.

Kiedy mięso zaczyna już odchodzić od kości, a fasolka jest miękka, do zupy możemy dodać 1 czubatą łyżeczkę koncentratu lub przecier pomidorowy. Ponieważ używam przecieru domowej roboty, dodaję ok. 200 ml (pół słoika), koncentratu nie musi być dużo, gdyż nie jest to pomidorowa. 😉 Dokładnie mieszamy zupę, aby wszystko się dobrze rozprowadziło. Kość możemy wyjąć z garnka i albo oskubać z mięsa i wrzucić je do zupy, albo pominąć tę część, aby każdy chętny sam sobie skubał.

Na patelni rozgrzewamy tłuszcz. Kiełbasę kroimy w niedużą kostkę i wrzucamy na patelnię. W tym czasie drobno siekamy cebulę. Kiedy kiełbasa ładnie się zrumieni, dorzucamy cebulę i jeszcze chwilę smażymy, aż do złotego koloru. Całość przelewamy do gotującej się zupy. Uwaga, może trochę pryskać!

Zupę gotujemy jeszcze chwilę i jednocześnie sprawdzamy czy jest doprawiona według naszych upodobań. 

Gorącą podajemy ze świeżym chlebem. 

Smacznego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz