Zakupowe szaleństwo!

Zakupy to jeden z wielu powodów, przez które tak dawno nie było żadnej notki. Ponieważ obiecywałam bratu już dwa lata, że go znowu odwiedzę, to w końcu trzeba było wziąć spakować tyłek i się do tego Londynu wybrać. Od zawsze uwielbiałam Wielką Brytanię, książki w jakikolwiek sposób z nią związane (historyczne, biografie lub powieści, których akcja się w niej toczy) po prostu pochłaniam na tony. Trochę klimat do mnie nie przemawia, ale nie można mieć wszystkiego, prawda? ;) Ogólnie to wybrałam się z zamiarem zrobienia ogromnych zakupów, przez co pokój brata dzień przed moim wyjazdem wyglądał jak magazyn sklepu wielobranżowego. Przez tydzień poszalałam, odpoczęłam i miałam pod koniec zeszłego tygodnia wziąć się za pieczenie, ale... Nie wdając się w szczegóły, kiedy wróciłam do domu, okazało się że wcześniej w piekarniku był mały pożar. I ten mały pożar chwilowo zabił nasz piekarnik. Ale mechanik już umówiony, uszkodzona część zamówiona, więc mam nadzieję, że za kilka dni piekarnik wróci do zdrowia. Co jednak nie znaczy, że do tego czasu nic się nie pojawi. W czasie zakupowego szału wstąpiliśmy z bratem do księgarni. Właściwie to szukał zupełnie innej książki, ale natknęliśmy się na promocję książek kucharskich. Ponieważ oboje lubimy gotować, to chyba pół godziny trwało zanim zdecydowaliśmy, co kupujemy. Brat wybrał dla siebie 400 niedrogich przepisów i kuchnię niskotłuszczową (także dość grubą księgę), a ja The Half Hour Cook (200 przepisów do przygotowania w 30 minut i 200 do przygotowania w 20 minut) oraz Ultimate Chocolate Recipes - czyli mnóstwo przepisów na czekoladowe przysmaki.




 Szczerze powiedziawszy ciężko mi się od niej oderwać, już na sam widok tych zdjęć ślinka cieknie. Na początku są podane przepisy na podstawowe sosy, przykładowe menu na lunch, obiad czy piknik. Przepisy są podzielone na dania z makaronem, drób, mięsne, wegetariańskie, przystawki, główne dania i oczywiście słodycze. Przepisy pochodzą z różnych krajów, w czasie szybkiego przeglądania trafiłam także na polskie bitki z kurczaka. Dużo jest kuchni indyjskiej, pikantnej i już wiem, że często będę z tej książki korzystać, szczególnie że większość z tych przepisów nie wymaga pieczenia.




Dwie bardzo ważne rady zawarte na początku:
- Wszystkie piekarniki, nieważne drogie czy tanie, są nieprawidłowo skalibrowane, co oznacza, że to co pokazuje wyświetlacz lub wskaźnik jest niewarte zaufania.
- Pieczenie jest bardziej eksperymentem chemicznym niż gotowaniem i nie wychodzi dobrze jeśli pomiary są złe (temperatury i wagi). Jeśli wciąż nie posiadasz, zakup termometr, kosztuje piątaka. I porządną wagę.
Zdecydowanie z tym się zgadzam. Termometr do piekarnika kupiłam kiedyś w Lidlu za kilkanaście złotych. Sprawdza się doskonale.


W tej książce słodkości podzielono na: teatime (coś do herbaty); torty, tarty puddingi i ciasta; desery; lody i więcej; słodycze i smakołyki. I także jest dużo przepisów niewymagających pieczenia. Mniam!

Oczywiście w czasie zakupów nie mogło się obyć bez chili. Moje piękne Habanero i Bird's Eye przywiozłam 3 lata temu właśnie z Londynu. Ponieważ świeżych warzyw i owoców nie można przewozić w bagażu podręcznym, a w paczce by się mogły zepsuć, tym razem postawiłam na nasiona. W jednym ze sklepów kupiłam 9 gatunków: 6 ostrych i 3 słodkie (były w zestawie). Z każdego jest średnio po 25-30 nasionek, więc mam nadzieję, że w tym roku będę mogła się wam pochwalić nowymi okazami w mojej hodowli. W weekend zaczynamy pierwszy wysiew :)


Zestaw 6 chili: 3 słodkie gatunki: Antohi Romanian, Golden Bell i Friggitello (z tego co znalazłam w internecie na ich temat, będą to raczej większe owoce) oraz 3 ostre: Jalapeño, Hungarian Hot Wax i Red Cherry. Choć jak na moje standardy, to te gatunki także nie należą do "diabelskich". Najostrzejsza z nich, Hungarian Hot Wax ma 10 000 jednostek Scoville'a, w skali 1-10 ma 5.


Nieco ostrzejsza Bulgarian Carrot (Shipkas), wskaźnik ostrości 6, w skali Scoville: 12 000~30 000 jednostek.


Oraz Paper Lantern i Aji Crystal. Aji Crystal w skali ma ocenę 7 oraz 30 000~50 000 jednostek Scoville'a.  Najostrzejsza natomiast, Paper Lantern jest odmianą Habanero, ma 400 000~450 000 jednostek Scoville, czyli jej skala ostrości to10+. Jest ostrzejsza nawet od moich Habanero czyli zabawa dopiero się zacznie! :D


A to dorzucił do paczki moj brat. Papryka Chipotle w sosie Adobo to wędzone Jalapeño, które dzięki procesowi wędzenia zyskuje na ostrości. Znalazłam już kilka przepisów na ich wykorzystanie ;) 

Na dziś to by było na tyle. Mam nadzieję, że więcej kuchennych problemów już mi się nie przydarzy ;)

1 komentarz: