Zaczyna się

Początek marca to bardzo intensywny okres dla każdego hodowcy chili. Moje nasionka wsiałam na początku lutego i po podliczeniu wszystkich okazało się, że mam 23 gatunki! Choć miałam bardzo zły humor, kiedy okazało się, że torebka z nasionkami Bulgarian Carrot, firmowana nazwiskiem Jamiego Olivera, nie zawierała nawet jednego nasiona! Przeciętnie 30 w torebce, moja była pusta! Nie fajnie. Na szczęście pozostałe torebki były już z zawartością. I oczywiście zasiałam także papryki, które miałam już w poprzednich latach. Jak tylko w lato papryki osiągnęły dojrzałość, wybrałam najładniejsze owoce z każdego krzaka i ususzyłam je w całości. Kiedy przyszło do siania, po prostu przełamywałam owoc na pół i wysypywałam nasionka. Ja zawsze sieję na początku lutego, ponieważ w razie gdyby jakiś gatunek nie wyrósł, mam jeszcze czas na dosianie. Jeśli ktoś dopiero zaczyna przygodę z chili, to jeszcze spokojnie zdąży :)



Podstawa: siejemy zawsze więcej nasion, niż chcemy mieć krzaków. Żeby potem móc wybrać te najładniejsze do hodowli. Co robimy z pozostałymi? Ci najbardziej brutalni wyrzucają. Ja nie potrafię się ich pozbyć, więc obdarowuję nimi mniej lub bardziej chętnych znajomych. Nawet jeśli nie mają zamiaru ich zjeść, krzaczek chili jest bardzo dekoracyjny. W tym roku mam już taką ilość gatunków, że postanowiłam max 1 krzaczek z rodzaju. Dlatego do ziemi trafiło po 3 nasionka. Każde na głębokość ok 0,5 cm, lekko przysypane ziemią.

Kilka zasad kiełkowania:
  1. Czytałam w wielu miejscach, że żeby chili dobrze kiełkowało, nasiona należy przez noc namoczyć w wodzie, w której gotował się czosnek lub w rumianku. W życiu nie stosowałam. Suche nasionka wrzucam prosto do ziemi i zawsze ładnie wychodzą.
  2. Przed wsadzeniem nasionek, ziemię odrobinę podlewamy, nie może być sucha i nie może być mocno mokra, bo zrobi się bagno. A w błocie to tylko ryż rośnie. Można np. spryskać obficie z rozpylacza i wymieszać, żeby była równomiernie wilgotna.
  3. Lekko, znaczy lekko - nie ugniatamy ziemi, bo inaczej się nie wybiją, tylko pójdą jeszcze głębiej.
  4. Nie trzeba mieć specjalnych kuwet do kiełkowania, u mnie świetnie sprawdzają się np. pudełka po lodach czy margarynie, podzielone na 4 części (każda na 1 gatunek). Mogę na nich sobie pisać do woli, później i tak będzie w nich rosła dymka.
  5. Na każde pudełko nakładamy folię (np. woreczek śniadaniowy lub jednorazową torebkę foliową) i zaciskamy gumką. I nie ściągamy przez cały okres kiełkowania. W pudełku tworzy się zamknięty obieg wody, nic się nie wysusza, nie ma ryzyka przelania i kiełki są chronione przed zakusami ciekawskiego kota.
  6. Pudełka stawiamy na parapetach w ciepłych lub/i słonecznych miejscach. Póki co słońce jeszcze jest dość delikatne, więc nie ma ryzyka że młode listki się spalą (dodatkowo foliówka nie przepuszcza tyle słońca co np folia śniadaniowa, czy przeźroczysty plastik). Trzymamy z dala od przeciągów, roślinki są delikatne i nawet pod folią czują zimno, które w tej fazie wzrostu jest dla nich zabójcze.
  7. Ściągnąć folię można w czasie kiełkowania raz: kiedy roślinki zaczynają dobijać do folii i trzeba dorobić podpórki.
  8. Kiełkowanie trwa 3-5 tygodni. Nie ma reguły, bo są różne warunki, różne gatunki. Jeśli jednak po tym czasie, dalej nic nie ma to trzeba pogrzebać w ziemi i pewnie okaże się, że:
    • ziemia była zbyt mokra i nasionka zgniły (jeśli uda się je znaleźć to są brązowe i nie mają nawet kawałka kiełka) - z nimi już się nic nie zrobi;
    • ziemia była zbyt sucha i jak miały rosnąć? - delikatnie podlać (punkt 2), przykryć i czekać na efekt;
    • były wsadzone za głęboko i wypuściły kiełek, ale nie dał rady się przebić do góry - w tym wypadku wystarczy wykopać nasionko i delikatnie przykryć ziemią, za tydzień wyrośnie normalnie;
    • nasionko było wadliwe - czasem się trafia, nic się nie poradzi, jedne wyjście to dosiać;
 Kiedy roślinki zaczynają dobijać do podpartej folii, możemy ją ściągnąć i pozwalamy im rosnąć w tym miejscu jeszcze 2-3 tygodnie. Po tym czasie wybieramy najładniejsze okazy i wsadzamy do osobnych doniczek. Ja wykorzystuję też pudełka po jogurtach - po raz kolejny chodzi o możliwość podpisania gatunków. No i jak rozdaję znajomym, to się nie przejmują już zwrotem doniczek ;)
Póki co, moje piękne roślinki właśnie wychodzą spod folii, gdy tydzień temu wkładałam im podpórki, porobiłam im trochę zdjęć, część miała dopiero kiełki, ale i tak się pochwalę.

 Red Cherry i Jalapeño - dzisiaj oba gatunki są już dwa razy większe tej samej wielkości i wzeszły wszystkie nasionka.

Mam nadzieję, że w tym roku Pepperoni będzie silniejsze. W zeszłym roku największy krzak zmarniał zaraz po przesadzeniu do większej donicy, ale dwa pozostałe owocowały całe lato. Praerie Fire nie wzeszło, ale ich nasion mam pod dostatkiem :)

 Chili jeszcze pod folią ochronną.

 Przywiezione z Londynu, pierwsze wybiły Friggitello i Paper Lantern (czyli łągodna i super ostra), ale pozostałe dwa już kiełkowały wtedy.

Nie ujęłam na zdjęciu nazw tych papryczek, ale z przodu są na 100% Habanero żółta i czerwona. Miały delikatne kiełki, które jeszcze nie przebiły się przez ziemię. Po prawej stronie jest cienka marchewkowa, też dopiero kiełkująca. Natomiast te młode listki należą do Super Chile.

Jest jeszcze jedno pudło z 4 gatunkami, ale jest to wielka niewiadoma nawet dla mnie. Teoretycznie wiem, jakie gatunki w nim zasiałam, bo pudełka, które zawierały nasiona, były opisane. Ale od dwóch lat próbuję z tych nasion coś wyhodować i nie wyrastają, mam nadzieję, że w końcu się uda. Póki co więc nie zdradzam jakie to gatunki. Trzymajcie kciuki, żeby teraz wyrosły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz