Na kwaśny początek dnia

Ponoć każda szanująca się blogerka rozpoczyna dzień od szklanki wrzątku z sokiem z cytryny, bo to dobrze działa na trawienie i pomaga w czasie diety. Mnie natomiast trudno jest nazwać szanującą się blogerką, bo ani nie jestem regularna w blogowaniu, ani nie czuję parcia na odchudzanie. Za bardzo lubię jeść - w tym oczywiście słodycze i inne puste kalorie, żebym dla utraty kilku kilogramów miała zaraz z nich rezygnować. Dlatego w tłusty czwartek oczywiście nie mogłam się oprzeć zjedzeniu kolejnej góry pączków. Mam już taką tradycję, że co roku jadę po pracy do sklepu i kupuję pączki z różnymi nadzieniami. W tym roku wyszło ich 13! Ale niestety latka lecą, więc brzuch też nie ten sam, co w czasach nastoletnich, zarówno od zewnątrz, jak i wewnątrz. Tym samym wystarczy, że powącham ciastko i nagle mam 3 cm więcej w biodrach. A gdy zjem górę słodyczy, zaczyna mnie boleć żołądek. Starość nie radość, ale w razie czego to lubię lilie, więc wiecie jaki wieniec wybrać, kiedy już żołądek wprowadzi mnie do grobu. Bo rezygnować ze słodyczy nie zamierzam!





Ale wracając do soku z cytryny, to jest to świetny sposób na wspomaganie trawienia właśnie w takich sytuacjach. A ja go uwielbiam! Ogólnie przepadam za cytrusami, ale cytryny i grapefruity są moimi faworytami. Tylko w lato, gdy smakują tak wyśmienicie (np. w formie domowej lemoniady lub w szklaneczce z drinkiem), są horrendalnie drogie. Za to na początku roku ich ceny są niskie, więc korzystam ile się da, póki nie polecą w górę. W zeszłym roku zrobiłam zimą syrop cytrynowo-pomarańczowy i na początku był fantastyczny, ale bardzo szybko się psuł. Nawet w szczelnie zamkniętych słoikach. W tym roku postanowiłam pokombinować i zrobić sok mocno cytrynowy, którym będę mogła się cieszyć nawet latem, jako baza do lemoniady, drinków i innych napojów. Choć szczerze mówiąc tak mi zasmakował, że co narobię, to zaraz wszystko wypijam. Jeśli macie w domu wyciskarkę, to zdecydowanie polecam z niej skorzystać - sok jest o wiele bogatszy, niż taki wyciskany ręcznie. Nie przedłużając więc:

Potrzebujecie:
  • 3 kg cytryn z cienką skórą (jeśli będą miękkie tym lepiej - mają więcej soku)
  • szklanka wody
  • 15 dag cukru (może być biały, może być brązowy lub możecie też zastąpić go miodem, choć on trochę przejmie smak soku)
  • łyżeczka kwasku cytrynowego
Cytryny obieramy ze skórek (dokładnie usuwając także białe części skórki, które są gorzkie), usuwamy pestki i kroimy na kawałki, które zmieszczą się z wyciskarce, i za jej pomocą wyciskamy z nich sok. Ja zawsze biorę miąższ i wyciskam go drugi raz razem z wodą. Z takiej porcji wychodzi ponad 2 litry soku.

Dla osób bez wyciskarki: szorujemy i wyparzamy cytryny, a następnie wyciskamy z nich sok. Usuwamy ewentualne pestki i do soku dolewamy szklankę wody. Jeśli w soku są drobinki miąższu - tym lepiej.

Sok przelewamy do garnka, dosypujemy kwasek i cukier i zaczynamy podgrzewać na niewielkim ogniu.

W tym samym czasie przygotowujemy butelki lub/i słoiki - dokładnie umyte, przelewamy wrzątkiem - także nakrętki.

Sok mieszamy, aby cały cukier nam się rozpuścił. Razem z kwaskiem pełni on wyłącznie rolę konserwantu, więc sok jest nadal mocno kwaśny. Podgrzewamy go aż zacznie lekko parować - absolutnie NIE dopuszczamy do zagotowania się.

Gorący sok przelewamy do gorących butelek i mocno zakręcamy. Odstawiamy do wystygnięcia. W miarę stygnięcia butelek i soku, nakrętki same będą się "zasysać", dzięki czemu nie musimy go już pasteryzować. Sok można przechowywać w szafce - lub w przypadku dłuższego trzymania, w ciemnym i chłodnym miejscu lub w lodówce.


Tak przygotowany sok można wykorzystać do zrobienia domowej lemoniady, wypić z wodą o poranku (ja preferuję na zimno) lub wieczorem z plastrami imbiru, zalany wrzątkiem - doskonale rozgrzewa.



Smacznego! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz